Kobiety rządzą światem. Można uznać to za sprawdzoną i potwierdzoną wiedzę. Przecież za każdym przywódcą stoi jego żona, kochanka, siostra, kuzynka lub…co gorsza! Matka. Nie można nie zauważyć, że Sofia Caspari w swojej książce W krainie kolibrów , bardzo dużo uwagi poświęciła właśnie płci pięknej. To kobiety wysuwają się na pierwszy plan powieści i skutecznie stoją na jej czele aż do ostatnich stron.
Latem 1863 roku Anna i Viktoria zaprzyjaźniają się na statku do Buenos Aires – ówczesnej ziemi obiecanej dla tysięcy Europejczyków. Młode kobiety dzieli prawie wszystko. Zakochana Viktoria płynie do swego męża Humberto, syna bogatego plantatora. Nie martwi się o swój los, rozkoszuje się luksusową podróżą, śmieje się głośno i odważnie patrzy życiu w oczy. Anna jest służącą – ma dołączyć do bliskich, którzy już od roku mieszkają w Argentynie. Jej serce wypełnia obawa przed nieznanym.
Gdy otrzymałam W krainie kolibrów w ramach booktouru, organizowanego przez
Bohaterkę Realną (link), miałam wobec tej książki bardzo duże oczekiwania. Już dobry
kawał czasu czaiłam się na tę pozycję, całkiem poważnie myśląc o jej
zakupieniu. Pociągała mnie nie tylko okładka, która wprost wabiła, beztrosko
przechadzającego się między półkami, potencjalnego przyszłego właściciela swoją prostotą, a jednocześnie przepięknym
kolorytem, ale również obietnica niezwykłej historii miłosnej rozgrywającej się
w samym sercu upalnej Argentyny.
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, których
akcja toczy się w pewnych (określonych pod tytułem każdego rozdziału) ramach
czasowych, co pozwala nam jasno i wyraźnie zaobserwować zmiany, zachodzące w
bohaterach w danych okresach. Spodziewałam się, że język, którym będzie
posługiwać się autorka dorówna kolorom okładki. Niestety trochę się zawiodłam.
Nie poczułam tego ciepłego klimatu i tętniącej życiem Ameryki Południowej, nie
zespoliłam się aż tak mocno z dramatami, które dotykały głównych bohaterów.
Powodem takiego, a nie innego odbioru powieści Caspari może być fakt, że wciąż
pozostaje pod niezmiernym urokiem sagi autorstwa Diany Gabaldon i ciężko będzie
jakiemukolwiek innemu autorowi powieści historycznych zawładnąć moim sercem
równie mocno jak uczyniła to Gabaldon swoją serią Obca.
Jak już wspomniałam przeważająca część powieści W krainie kolibrów poświęcona jest
kobietom. To właśnie ich myśli, przemyślenia i uczucia najczęściej są
przedstawiane czytelnikowi. Oprócz dwóch głównych bohaterek czyli Anny oraz
Victorii, pojawia się jeszcze dosyć pokaźne grono innych przedstawicielek płci
pięknej, które mają na swoim sumieniu mniejsze bądź większe grzeszki i stanowią
dosyć solidną charakterystykę kobiet, nie tylko w tym okresie (XIX wiek), ale i
kobiet w ogóle. Bohaterki powieści posiadają cechy, w które wyposażona jest
niemal każda przeciętna kobieta: duma, spryt, zaradność, upartość i przeświadczenie
o swojej racji.
Zastanawiałam się jednak czym mógł zostać
spowodowany brak mojej sympatii w stosunku do głównych bohaterek. Doszłam do
wniosku, że wszystko to wynik niekonsekwencji w działaniu i w wypowiadanych
słowach oraz chorobliwa zazdrość, zawziętość i chciwość, czyli cechy, których
sama tak bardzo nie lubię u drugiego człowieka. Hipokryzja Anny w początkowej
części powieści, jej niekontrolowane napady żalu najczęściej kierowane w stronę młodszej siostry były tak skutecznym odpychaczem, że naprawdę trudno było mi
polubić jej osobę nawet w trakcie dalszej lektury, pomimo zmianom, które
zachodziły w jej osobowości. Victorii również nie można odmówić tego, że się
nie zmieniła. Pomimo błędów, których dopuściła się zaślepiona przez zazdrość i
głupotę (nazywajmy rzeczy po imieniu), udowodniła, że potrafi zawalczyć o
siebie i o ludzi, których kocha i którzy są jej bliscy. O własną rodzinę.
Przesłanie płynące z powieści jest bardzo
klarowne, piękne i łatwo je przyswoić. Mimo drobnych mankamentów i chwilami
przynudnawej treści to w miarę ciekawa lektura, która jednak nie przysporzy Wam
wielkich emocji.
Sofia Caspari W krainie kolibrów,przeł.Paulina Filippi-Lechowska, wyd.Otwarte 2015.
Chyba moja naulubieńsza recenzja tutaj! Zgrabnie napisane i wszystko poparte argumentami - super!
OdpowiedzUsuńCzy skusisz się też na recenzje klasyków?
I czy masz w planach "Małe eksperymenty na szczęściu"?
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję bardzo :) Miło czytać takie słowa, zwłaszcza po tak długiej przerwie.
UsuńMoże kiedyś się skuszę na klasykę, bo nie jesteś pierwszą osobą, która mnie o to pyta.
Nie mam niestety na razie tej książki w planach, a w pokoju piętrzą się już stosy zakupionych, ale wciąż czekających na swoją kolej książek. Może kiedyś zastanowię się nad wspomnianą przez Ciebie pozycją. :)