Ognisty krzyż



To już piąta część przygód nieco roztrzepanej, ale niesamowicie inteligentnej i sprytnej lekarki Claire oraz jej męża Jamiego Frasera, którego ośli upór (wszystko dlatego, że to Szkot, jak twierdzi Claire) niejednego człowieka wpędziłby do grobu. Patrząc na gabaryty książki z jaką przyszło mi się zmierzyć do teraz nie jestem w stanie uwierzyć, że dałam radę. Ręka bolała od trzymania tej cegiełki, a oczy nie mogły się przyzwyczaić do wielkości literek, które niekiedy prawie biegały po stronach uwijając się jak małe, pracowite mrówki. Udało mi się jednak podołać!
Jest rok 1770. Claire i Jamie rozpoczynają życie na dzikich terenach Karoliny Północnej. Claire jest lekarką i ze swoją dwudziestowieczną wiedzą medyczną musi leczyć bez antybiotyków, szczepionek i lekarstw. Jamie próbuje zagospodarować ogromne obszary leżącej odłogiem ziemi. Claire wie, co wydarzyło się w tym rejonie w wieku XVIII, ale ta wiedza nie obejmuje przyszłości jej rodziny. Dlatego nie zdoła uchronić swoich najbliższych przed tragicznymi wydarzenami...
Nie chcę zdradzać więcej informacji odnośnie fabuły, boję się, że coś bardziej szczegółowego okaże się spoilerem dla tych, którzy serii jeszcze nie czytali, bądź dla tych, którzy akurat stoją na rozdrożu i nie wiedzą, czy brać się za tego kloca czy może jednak wsunąć go głębiej w niezmierzone czeluści domowej biblioteczki.

Diana Gabaldon po raz kolejny kładzie przed czytelnikiem encyklopedie dawnych czasów ( w tym przypadku brytyjskich kolonii)  dopracowaną w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe. Opisy czynności, budynków, przyrody, zwyczajów i obrzędów wprost wylewają się z każdej stronnicy tej książki. Każdy opis to miliony epitetów, które malują przed oczami czytelnika precyzyjny obraz danej rzeczy czy zjawiska. Czytając książkę odnosi się wrażenie zanurzania w ten odległy świat. Zaprzyjaźniamy się z bohaterami, poznajemy ich w różnych sytuacjach, znamy ich zachowania, bo przecież towarzyszymy im na każdym kroku. Przy polowaniu, przy szyciu kołdry czy nawet przy przemycie bezcennej whisky.

Kiedy materiały zostały skompletowane, wszystkie kobiety przyszły do „wielkiego domu” i zajęły się właściwym robieniem kołdry – pracowitym zszywaniem wierzchu z kawałeczków i łączeniem go metodą pikowania ze spodem. W środek wkładano resztki zużytych koców, pozszywane gałganki, wełniane wyczeski –żeby kołdra była ciepła.
Ognisty Krzyż to nie tylko wiele szczegółowych opisów, ale to przede wszystkim historia przepełniona miłością, poświęceniem , cierpieniem i przyjaźnią. Diana Gabaldon kolejny raz pokazała nam różne rodzaje miłości, uświadamiając jednocześnie czytelnikowi, że każda miłość łączy się z bólem i poświęceniem. Miłość to nie proste uczucie, to ciężka praca, która wzbogaca nasze życie, dodaje mu barw. Czyni człowieka szczęśliwym. Bohaterowie wielokrotnie muszą zmierzyć się z przeciwności losu, które wystawiają na próbę ich więzi. Ognisty Krzyż to cudowna opowieść, która wzbudza w nas nieskończoną gamę emocji.

Kiedy nadejdzie dzień nieuniknionego rozstania – powiedział cicho, patrząc na mnie – jeżeli moimi ostatnimi słowami nie będą słowa „kocham cię”, wiedz, że po prostu nie zdążyłem ich wypowiedzieć.
Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że pomimo wielu plusów jakie muszę dopisać na konto autorki znalazło się kilka minusów. Tym najpoważniejszym o jakim chce Wam wspomnieć  jest praktycznie zero akcji przez dobrą połowę książki. Przysięgam, że rzeczywista akcja rozpoczęła się dopiero po stronie sześćsetnej. Rozumiem, że autorka chciała rozpuścić trochę sieć kontaktów głównych bohaterów, jednak zaczęło mnie to poważnie nudzić, a przy tak obszernej pozycji jest to uciążliwe.

Z racji tego, że jest to już piąta część serii (a między częściami robię sobie przerwy) bohaterowie wprowadzeni na przestrzeni tych części zaczynają mi się mylić. Nazwiska, często bardzo do siebie zbliżone lub nawet te same, stają się bezsensownym kłębowiskiem, które ciężko jest rozplątać. Boję się, że kiedy dobrnę do ósmej części w zupełności zgubię główny wątek historii w gąszczu bohaterów.

Podsumowując całość lektury, jestem zadowolona. Zdecydowanie nie ma porównania z pierwszą częścią, która była idealna i w której niezaprzeczalnie się zakochałam, ale uważam, że Claire i Jamie są tak pocieszną parą, że należy doprowadzić ich historię do końca. Polecam!

Strona główna

Unknown

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz